1 Obserwatorzy
2 Obserwuję
HrabiaFado

Umysł Hrabiego

Nauczyłem się czytać w wieku 23 lat

Teraz czytam

Hinduizm
Marta Kudelska
O Egipto - Notas de Viagem
Eça de Queirós

Słowa w poszukiwaniu

Dom i świat - Rabindranath Tagore

Słowa są zawsze w poszukiwaniu.

 

Gdybyśmy byli skończeni, nie szukalibyśmy słów. Tak się składa, że Tagore to jeden z tych, który szuka tam, gdzie ja również dużo przekopuję, więc sięgnąłem po pierwszą jego roślinę – wyrosły z Indyjskiej gleby „Dom i Świat”.

 

Sadzimy bowiem na żyznej ziemi naszych kultur i wspomnień; z odbić twarzy ludzi, których kochamy, czerpiemy światło, a z miejsc, w które wrośliśmy, lub w które przyszło nam paść jak nasiona rzucone przez wszechmogący wiatr, życiodajną wodę.

 

Ziemią Tagorego są Indie, Bengal, egzotyczność przyprawiająca polską duszę o zawrót głowy, inność będąca wielkim kuriozum, a zarazem ta sama, znana, oswojona osoba Drugiego. Brata. Brat mój, Rabindranath Tagore, zaklinacz tych samych słów, wypowiedzianych może w innym brzmieniu i rytmie, ale w stosunku do jednych i tych samych uniesień i upadków, opowiada.

 

W jego opowieści jest Nikhil, Bimala oraz Sandip. Trzy główne postacie, w których historie Tagore wplata ludzkość, jej wzniosłość, podłość, ciekawość, miłość, pożądliwość, chciwość. Prawdę i kłamstwo, spokój i wieczne nienasycenie, modlitwę oraz krzyk, prostotę oraz chytrość.

 

W prozie brodatego hinduskiego mędrca jest dużo poezji, dużo piękna, ale najważniejsze wydaje mi się to jak dociera on do serca człowieka, jak zbliża się do źródła jego motywacji, do czegoś najbardziej autentycznego, zarówno u zbrodniarza i okrutnika, jak i u szlachetnego mędrca, który jest się w stanie wyzbyć dla przeczuwanej w świecie doskonałości wszystkiego, co kocha, aby cel swojej drogi osiągać poprzez wolność, nie zaś posiadanie.

 

Lektura Tagorego jest wielką przyjemnością, ale też poza przyjemność znacznie wykracza. Jest otwartym umysłem hinduskiego geniuszu, pełnym wrażliwości i oddania poszukiwaniom niewyrażalnej w swej istocie, ale głęboko odczutej i doświadczanej dobrej natury Świata. Poprzez Dom, to co znane, bliskie, codzienne, Tagore odsłania Świat, znany wszystkim, i złym i dobrym.

W szczególności jednak przyjemność w jej czytaniu znajdą ci, którzy uczestniczą w poszukiwaniach, gdzie nasze słowa i myśli to myśliwskie psy, wypuszczone w gęsty Las Nieokreślonego.

Dwieście lat połączone słowem, czyli listy wielu pokoleń

Wariacje pocztowe - Kazimierz Brandys

Na książkę Brandysa trafiłem przez Olgę Tokarczuk, która umieściła "Wariacje pocztowe na tzw. "Finnegan's List", czyli liście książek zapomnianych aktualizowanej co roku przez European Society of Authors.

Właściwie moim głównym celem była "Niesamowita opowieść" Stefana Grabińskiego, jednak nie udało mi się jej dostać w bibliotece. Brandys był za to, i to w trzech egzemplarzach, wybór więc padł na niego.

 

"Wariacje pocztowe" są podróżą w czasie od 1770 do 1970 roku, nietypową sagą, zamkniętą na kartach listów. Listy pisane są przed ojców do synów i przez synów do ojców, ciekawe jednak, że Ci sami synowie w trzydzieści, czterdzieści lat później piszą z kolei do swoich synów i tak historia zatacza koło, pokolenia przechodzą płynnie w siebie, a zza żywotów tych ludzi wyglądają różne fakty z historii Polski - wojny z Turcją, rozbiory, powstania, wygnania. 

Brandys mnoży osobowości i życiowe postawy, żongluje różnorodnością losów i pokazuje jak świetnym jest gawędziarzem, jego postacie zostają zamknięte w jednej klatce z małpami przez lata, zjadają własną nogę, poddają się mistycznym objawieniom i prowadzą na emigracji trupę cyrkową. Fabuła jest żwawa i pełna filozoficznych dygresji, przemyśleń, spostrzeżeń, a przy tym autor z dużym wyczuciem układa pod samymi wątkami, jak dobrze ubitą glebę, warstwę języka, który z początku pełen jest anachronizmów i dawno już nie stosowanej transkrypcji, by płynnie ewoluować, coraz bardziej się uwspółcześniać, zmieniać. 

 

Czytając Brandysa nabiera się nie tylko świadomości historii i czasu jako takiego; człowiek jest świadkiem przemijającego życia, jak gdyby patrzył na drzewa lub domy z wolno jadącego pociągu. Pojedyncze życie nieubłaganie zmierza od młodości ku starości i niejednokrotnie stary człowiek nie rozpoznaje "siebie" w tym młodym, zmienia się, przekształceniom ulega owo "ja", które zmyślamy sobie na co dzień, doklejając różne części do tego nienaruszalnego rdzenia, który powstał w naszym dzieciństwie, a który posiadł: imię, kilka wyróżniających cech fizycznych, temperament. Człowiek przechodząc przez rozdziały "Wariacji pocztowych" zaczyna pytać sam siebie: kim jestem? Zaczyna pisać w głowie swój list - nieważne - jako syn czy jako ojciec.

 

Być może najważniejsze w kontekście zadanego powyżej pytania jest ostatnie zdanie w książce Brandysa. Jego jednak Wam tutaj nie przytoczę. Jeśli zechcecie, dotrzecie do niego sami.